"Black Mirror" to najpopularniejszy serial produkcji Netflixa i chyba pierwszy, o jakim słyszeliśmy, gdy Netflix stawał się platformą ogólnodostępną. Pierwotnie serial wyprodukowało Channel 4 i dopiero w 2015 Netflix przejął prawa do serialu i dziś kojarzymy ten serial jedynie z tą platformą. O samym serialu i niewyobrażalności życia bez Netflixa mógłby powstać osobny odcinek. Tymczasem my mamy już w serialu do czynienia z uniwersum "Czarnego Lustra". Serial ten to antologia dotycząca współczesnego społeczeństwa i jego zmagań w rozwoju technologicznym. Znany nam przypadek smartfonów nieodklejalnych od ręki i ich szkodliwości na nasze skupienie bądź czynienia z nas zombie, w serialu jest ukazany na większą skalę i pokazuje rozleglejszy problem z technologiami, bez których, nie ma życia, w utopijnym świecie przyszłości. Aczkolwiek serial jest bardziej dystopijny, gdy zobaczymy konsekwencje niekiedy genialnych sprzętów. Duże znaczenie w serialu ma sztuczna inteligencja, której możliwości są wizjonersko pokazane w pozytywnych aspektach. Tematy przeniesień świadomości też nie są obce serii. Mamy więc do czynienia z cywilizacyjnym przeskokiem, którego realne istnienie i konsekwencje możemy oglądać bezpiecznie z naszego zacisza. Dystopia ukazuje się w momencie, gdy jak to bywa z technologiami, wynalazek lub odkrycie pomimo szeregu doświadczeń i badań, swoje skutki uboczne lub defekty ukazuje w interakcji z głównymi bohaterami.
Fantastycznonaukowe wizje w "Czarnym Lustrze" pozwalają nam zastanowić się nad przyszłymi rozwiązaniami technologicznymi i ich negatywnym wpływie na nas, jako ludzi. Serial jest moim zdaniem przestrogą dla ludzkości, a twórcy to znakomici obserwatorzy, którzy wykorzystali swoje obserwacje, by za pomocą sztuki, jaką jest film ostrzec nas przed pozornymi możliwościami, jakie daje nam dzisiejsza technologia. Z ekranów dociera do nas zaszyfrowana wiadomość, mówiąca, że mamy ogromne możliwości w XXI wieku i postęp technologiczny może ułatwić nam życie, lecz używajmy tych technologii ostrożnie i z głową. Nie dajmy się zwariować science fiction, w jakim realnie żyjemy. W science fiction, które pozwala mi na dotarcie do was poprzez ten wpis, serial okazał się hitem. Jest nim do dziś, a ostatnio na Netflixie pojawił się najnowszy piąty sezon serii.
Dotychczas kilka sezonów uraczyło nas lepszymi i gorszymi odcinkami - to typowe dla antologii. Wszyscy pamiętamy wstrząsający pierwszy odcinek pierwszego sezonu. Kolejne odcinki wykorzystywały motywy znane nam z życia codziennego, dzięki czemu mogliśmy w łatwy sposób przyswoić problem i się z nim utożsamić."Black Mirror" to nie tylko sci-fi, to także psychologiczny thriller osadzony w realiach, które znamy. W czasach obecnych gdzie często psychologiczne aspekty są wykorzystywane na każdym kroku. Jest to serial, który zostanie na długo w pamięci.
Jako całokształt produkcja zachwyca i wciąga na tyle, że trudno skupić się na ocenie poprzez pryzmat błędów. Skupiamy się bardziej na historii i na tym, co ma przekazać dany odcinek. Niemniej aktorsko nie jest biednie. Spotykamy często twarze znane z innych produkcji, które zdążyły zaskarbić sobie naszą sympatię. Daniel Kaluuya (Get Out!), Bryce Dallas Howard (Jurassic World), Anthony Mackie (Falcon z MCU) oraz Miley Cyrus to niektórzy z pojawiających się aktorów. Cała obsada jest imponująco długa, ale tego można się spodziewać po pięciu sezonach, gdzie każdy odcinek jest, jak osobny film pełnometrażowy. Można przyznać, że odgrywane postaci nie są sztuczne i większość z nich jest autentyczna. Bohaterowie są ciekawie zbudowani i potrafią emocjonalnie podejść do narastających problemów, jakie mają z urządzeniami biorącymi nad nimi górę.
Cztery sezony zdążyły rozbudować swoje uniwersum, aby przyzwyczaić nas do kilku urządzeń typowych dla serii, jak np. ziarno pamięci, czy interaktywny scalak, dzięki któremu przenoszono świadomość do gier, bądź nowych ciał. Często mogliśmy w odcinkach zaobserwować nawiązania do innych odcinków serii, dzięki czemu mogliśmy skojarzyć, iż "BM" to już uniwersum. Taka reguła uniwersum była świetnie przedstawiona w ostatnim odcinku, czwartego sezonu pt. "Black Museum". Ponieważ w odcinku spostrzegliśmy chyba najwięcej nawiązań do całego "Black Mirror" można było mieć wrażenie, że to absolutny koniec. Tym samym to mogła zwiastować ostatnia scena "Black Musem". Było to mylące, bo już 5 czerwca 2019, na platformie Netflixa pojawił się piąty sezon. Nie było zbyt wielkiego entuzjazmu, gdyż sezon zaopatrzał w 3 odcinki. Nie powinno to zaskakiwać kiedy "Black Mirror" od zawsze nie miało więcej niż 6 odcinków na sezon. Pierwszy sezon rozpoczął hit trzema odcinkami, a następny sezon podskoczył już o jeden odcinek więcej. Po odkupieniu praw do serialu, Netflix przyzwyczaił nas do sześcioodcinkowego sezonu, co rodzi małe "ale dlaczego teraz trzy?...". Nie dość, że mała ilość odcinków nie syci naszych potrzeb oglądacza, to jeszcze okazuje się, że najnowszy sezon traci jakby swój klimat. Sezon piąty spotkał się z uderzeniem niezadowolenia. Fani stwierdzili, że nie ma fajerwerków. Nic ciekawego? Trzeba przyznać, że trzy szybkie odcinki zrobiły wrażenie na nas, jakby to nie była ta seria. Owszem, wciąż bohaterowie zmagają się z "udogodnieniami" technologicznymi, lecz wrażenie, jakbyśmy oglądali nie ten serial nieustannie towarzyszy.
Pierwszy odcinek długo się rozkręca, przez co nudzi i mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali obyczajówkę. Odcinek bardziej skupia się na zagadkowej relacji homoseksualnej pomiędzy dwójką przyjaciół, których pożądanie rozbudza gra. Także problemem okazuje się małżeńska posucha i chęć spróbowania czegoś innego. Odcinek drugi udźwignął cały sezon na wcześniejszą pozycję i jest najlepszym z trzech. Pomimo iż też mamy tu bardziej wątek dramatyczny, cały czas coś się dzieje i akcja jest poprowadzona jak w psychologicznym filmie. Tłem dramatu jest społecznościówka a'la facebook czy twitter, jednak tak jak stażystę porywa nas główny bohater i jego emocjonalne rozterki prowadzące do tego, by skontaktować się z twórcą portalu społecznościowego. W końcu trzeci odcinek, który ma ciekawe wątki, lecz gdyby nie wysyp przekleństw, mógłby być uznany za film familijny. Nieoczywisty koniec dopięty migawkami pomiędzy napisami sprawia, że nasza ocena odcinka w skali dobry/ zły/ może być, staje wciąż pod znakiem zapytania. Miley Cyrus która tu nie debiutowała przed kamerą, wyszła ze swojej roli ciekawie, aczkolwiek chyba za wiele nie musiała udawać. Sztampowy motyw fanki spotykającej swoją idolkę uszczupla oryginalność produkcji. Czyżby pomysły się skończyły? A może te trzy odcinki mają nas przygotować na nowy format i teraz powstawać będą odcinki do przełknięcia dla każdego?
"Black Mirror" będzie zawsze hitem i będziemy do niego wracać. Pozostanie zapamiętany i zapewne stanie się niebawem klasykiem wśród antologii i ekranizacji science fiction. Jeśli tak samo macie zwałę po ostatnim sezonie "Black Mirror" możecie stać się częścią uniwersum, co jest zachwycające na maksa. A chodzi o interaktywny film "Black Mirror: Bandersnatch", gdzie można samemu decydować, jak się skończy i co zrobią bohaterowie. To właśnie kwintesencja postępu, jaki daje nam technologia. Jak już zdecydujecie, jak zakończycie interakcję z "Black Mirror" czekajcie na "Stranger Things", który też opiszę chwilę po premierze - ten serial na bank nie rozczaruje!
Serial Netflix
5 Sezonów:
1 sezon (3 odcinki), 2 sezon (4 odcinki), 3 sezon (6 odcinków), 4 sezon (6 odcinków), 5 sezon (3 odcinki)
Serial Netflix
5 Sezonów:
1 sezon (3 odcinki), 2 sezon (4 odcinki), 3 sezon (6 odcinków), 4 sezon (6 odcinków), 5 sezon (3 odcinki)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz