Dotychczas filmy kolaboracji DC i Warner Bross, poza wszelkimi Batmanami i zeszłorocznym Aquamanem odbijały się bez większego echa i sympatii do tych filmów. W końcu twórcy wpadli na materiał, który odmienił postrzeganie filmów na podstawie komiksowych superbohaterów i ich czarnych charakterów. Postać Jokera była idealnym do tego pretekstem. Najbardziej rozpoznawalny przeciwnik Batmana, poprzez swoją kreację, jaką poznaliśmy na łamach komiksów, okazał się ciekawszy niż postać nietoperzowatego. Umówmy się - kochamy złoczyńców, a Batman mimo swej kultowości już się nam przejadł. Postać Jokera od zawsze nas fascynowała i z ogromną sympatią wspominamy kreacje Nicholsona czy Ledgera. W pewnych kręgach nawet pytają się znajomych "a wg Ciebie kto najlepiej zagrał Jokera?". Joaquin Phoenix podobnie jak jego wybitni poprzednicy miał do zagrania bardzo wymagającą rolę. Dotychczasowi Jokerzy byli już wyzuci szaleństwem i wiernie przedstawieni jako złoczyńcy, w swoim stażu już po wielu przejściach. Natomiast Joker Phoenixa był ukazany poważniej, ale w dotkliwie posuwającym się szaleństwie.
Na czym polega powaga Jokera w filmie Todda Phillipsa? Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, trzeba zaznaczyć różnicę w kreacji Phoenixa. Głównym motywem historii jego Jokera to narodziny samego Jokera jako złoczyńcy. W tej konwencji jednak nie do końca złoczyńcy, a bohatera - przywódcy. Wracając do pytania, powaga polega na tym, że mamy do czynienia z artystą, żyjącym w nizinie społecznej i chcącym zostać znanym komikiem. Głównego bohatera poznajemy, jako Arthura Flecka, samotnego mężczyznę w dojrzałym wieku, mieszkającego z matką gdzieś w głębi miasta Gotham. Niepohamowane wybuchy śmiechu charakterystyczne dla postaci Jokera przedstawione są u Flecka, jako pewnego rodzaju paragelia. Tym samym poza powagą, film naciska na realizm. Realizm ten towarzyszy nam do końca filmu, co oznacza, że efektów specjalnych zbyt wielu nie użyczymy. Jest to twór artystyczny, niepozbawiony hollywoodzkiego sznytu. Wbrew kategoriom, do jakich zaliczają ten film, czyli sensacyjny, niekiedy Sci-Fi, to nic innego jak dramat psychologiczny. Nie jest to łatwy film i aby go zrozumieć, trzeba znać takie klasyki jak "Lot nad kukułczym gniazdem", "Sieć", "Mistrz", "Nigdy Cię tu nie było" i hołdowy "Król Komedii". Te filmy mocno inspirują "Jokera", a wręcz są jego odzwierciedleniem, o czym wspomina nawet sam Phillips. Jest jeszcze jeden film obowiązkowy do poznania - "Człowiek, który się śmieje". Jest to film, który zainspirował Robinsona, Fingera i Kane'a do stworzenia postaci Jokera. Początek dzieła Philipsa, zresztą dosadnie nawiązuje, do sceny odgrywanej przez Veidt'a w 1928 roku.Arthur Fleck przedstawia się nam jako wyrzutek społeczeństwa, outsider, który nie do końca rozumie z początku jak wszystko działa na świecie. Wraz z różnymi sytuacjami pojmuje je na własny sposób. Nie jest to z jego perspektywy w żaden sposób nadinterpretacja, gdyż świat przedstawiony w filmie jest zepsuty i okraszony pewnego rodzaju dekadencją, ponadto opiera się na schematach. Arthur ze swoimi zaburzeniami psychicznymi tylko w ten sposób może to odbierać i w końcu dociera do niego z biegiem wydarzeń, że cały czas był okłamywany. Pojawiają się także iluzoryczne wizje, z których w końcu się otrząsa, a widz błyskotliwie może dojść do tego, że to wszystko działo się w jego głowie. Jego pantomimiczna postawa w połączeniu z zaburzeniami i otaczającą go rzeczywistością sprawia, że już nie ma nic do stracenia, bo tak naprawdę nigdy nic nie miał i musi sobie wszystko brać siłą, jak przystało na mieszkańca Gotham. Jednak jego marzenie o zostaniu wielkim komikiem o atypowym poczuciu humoru, cały czas mu towarzyszy i się spełnia Dzięki temu może obronić swoje dwie tezy - po pierwsze, że istnieje, po drugie, że w końcu go zauważają. Co prawda musiał dokonać niecnych czynów, aby być zauważonym i dać społeczeństwu pretekst do zachowań obronnych, lecz znów pojawia się fakt, że taka otaczała go rzeczywistość. Musiał się bronić przed atakami osób, które uważały go za gorszego.
W tym filmie mamy dużo odniesień do naszego realnego życia i trzeba je uważnie wyłapywać. Oczywiście każdy będzie je interpretować na własny sposób. Np. sławne już schody, na których Joker odgrywa swój taniec, jako metafora wiecznej rutyny. Po odtańczeniu kroków "nie mam już nic do stracenia" te schody przestają być rutyną i przełamują wszelkie schematy. Ciekawym splotem koincydencji staje się postać Thomasa Wayne'a, którego losy, aż do samego końca filmu przedstawiają nam powstanie Batmana. Jest to tak realnie odwzorowane, że dajemy wiarę temu biegowi zdarzeń. Podczas scen ukazujących nam ważne momenty w powstaniu Jokera, najpierw oglądamy je z lekkim uśmieszkiem jak podczas zwykłego występu. Finał tych występów okazuje się dla nas szokiem, bo nie domyślamy się, że tak mogło się to potoczyć. Przez cały film zastanawiamy się, jak może się potoczyć. Jesteśmy niczym detektywi prowadzący śledztwo w sprawie Jokera i jego przewinień. Za każdym razem nie wydedukujemy zakończenia tych spraw. To może nas nie wgniata w fotel, ale rodzi wielkie zaskoczenie. Największym zaskoczeniem okazuje się morderstwo na wizji, zasługujące na miano "Zabójczego Żartu" - tego, z czego znany jest Joker. W końcu metafora śmierci i odrodzenia. Śmierci zwykłego człowieka, któremu wszystko jedno, a odrodzenia przywódcy.
Joker jest przywódcą ruchu antypolitycznego. Guru tych, którzy od dawna nie zgadzali się na panujący na ulicach i poza ich obrębem porządek. Porządek dbający nie o wszystkich, a o tych, którzy nie są szaleni wg pociągających za sznurki. Według nich zwykły szary obywatel jest szaleńcem. Dlatego każdy z nas jest żartownisiem. W każdej rzeczywistości pojawia się taki Joker, jakiego stworzy społeczeństwo. "Trzeba być wariatem, żeby przetrwać" jak to mawiał Tupac Amaru Shakur. Uważam, że tego filmu nie można przedstawiać typowo dla recenzji czy opinii, gdyż zniszczy to widzowi całą zabawę. Ten film trzeba obejrzeć, przemyśleć, dać mu zakiełkować w głowie. Jak wspomniałem, każdy odbierze go zapewne inaczej, niemniej jest na tyle genialny, że niebawem wejdzie do kanonu klasyki "must see". Pomimo, że to film o postaci fikcyjnej wiele prawdy z sobą niesie i zauważmy jedno, że żyjemy w fikcji, dlatego niczym ten film się nie różni od naszej rzeczywistości. Widz jest przywódcą jakiegoś zgrupowania antysystemowego, który siedzi mu gdzieś w podświadomości. Jeśli poszedłeś na ten film i go nie zrozumiałeś, prawdopodobnie nie dostrzegasz schematów rządzących tym światem. Jeśli odebrałeś go jako czystą rozrywkę to też dobrze, bo na tym polega ten świat. Na rozrywce dla obu stron barykady.
Kończąc ten filozoficzny wywód, chciałbym zauważyć, że rola Phoenixa jest tu nie bez powodu pretendentem do oscara. Hołd w stronę "Króla Komedii" gdzie w obu przypadkach pojawia się Robert De Niro to także potwierdzenie tego, jak wybitni aktorzy ze sobą współpracowali. Na domiar tego "Król Komedii" jak już wspomniałem, przyczynił się do powstania Phillipsowego "Jokera", co daje odzwierciedlenie w relacji pomiędzy obiema postaciami w "Jokerze". Fleck jest amatorem komikiem, pragnący bycia zauważonym i mocno inspirujący się programem Franklina Murraya (tu w jego roli De Niro). Natomiast Franklin jest prezenterem telewizyjnym, prowadzącym humorystyczne show. Daje możliwość wystąpienia Fleckowi już jako Joker w swoim programie. Metaforycznie "Król Komedii" daje fundament powstaniu Jokera. A jak to spotkanie się kończy to już szokująca intymność widza z dużym ekranem. Znawcy kina odnajdą w tym filmie sporo inspiracji, wspomnianych przeze mnie, ale i tych niewymienionych. Mam na myśli czystych inspiracji lub odniesień, co czyni ten film w pełni artystycznym dziełem. Jego cechą są kapitalnie zagrane role Phoenixa i De Niro. Phoenix ze swoją pająkowatą fizjonomią nadał Jokerowi nowego wyobrażenia cielesnego niczym z "Gabinetu dr. Kaligari" (swoją drogą kolejna inspiracja). De Niro z kolei ze swoim stażem na scenie aktorskiej i aparycją elokwentnego dżentelmena idealnie pasuje do roli prezentera telewizyjnego niczym puppetmastera hipnotyzującego z ekranu telewizora. Kolejną cechą artystycznego dzieła jest nagminnie przeze mnie wspominane inspiracje klasykami z lat czarno białej kinematografii. Dziś triki z tamtych czasów, sposób odgrywania ról i sam klimat schodzi pewnie do awangardy, ale naprawdę, są one dla mnie nieodłączną składową kina i nieodparta radość wita na twarzy, gdy te elementy widać w filmie. Podobnie rzecz ma się do genialnych ujęć witających nas od samego początku. Film zasługuje na wszelkie nagrody oraz zaliczanie do wszelkich rankingów filmów "The Best Of". Magnum opus Todda Phillipsa! Trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek od Kac Vegas. Znany tylko z komedii i kilku kontrowersyjnych dokumentów stworzył perełkę na miarę XXI wieku. Udało mu się stworzyć coś nietypowego i powinien odnaleźć się właśnie w takiej charakterystyce filmowej.
Idąc na seans i oglądając ten film... Nie zapomnijcie się uśmiechać ☻ albo... Nie uśmiechajcie się!
Zwiastun: Joker